Od blisko dwóch miesięcy obserwujemy wzmożoną kampanię wyborczą kandydatów do wybranych samorządów. To czy tegoroczna kampania była skuteczna, poszczególni kandydaci przekonają się tuż po wyborach. Jednak to czy ta kampania była ciekawa i zaskakująca – już teraz oceniają specjaliści od marketingu politycznego. Ci są zgodni, że w tym roku kampania jest wyjątkowo nudna.

Wszyscy ubiegający się o mandat skupili się na jednym celu – odsunięciu rządzących od władzy. Kandydaci zapomnieli jednak, że w kampanii nie chodzi jedynie o „oczernienie” kontrkandydata, a również, a właściwie przede wszystkim, o zaprezentowanie siebie i swojego programu wyborczego – ocenia dr Krzysztof Gołata z Katedry Publicystyki Ekonomicznej i Public Relations na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu.

I właśnie z programem wyborczym mają problem tegoroczni kandydaci – większość z nich opracowując swój program myśli jednokadencyjnie.

Kandydaci powinni pokazać nam, jak miasto/gmina/powiat będzie wyglądało za 5, 10 czy 20 lat. Cechą wszystkich wyborów do tej pory jest to, że nie mamy mężów stanu, a polityków, którzy myślą jedynie o tym, jak wygrać kolejne wybory. Mąż stanu oczywiście też chce wygrać wybory, ale przede wszystkim chce coś zrobić, chce coś zmienić – zaznacza dr Krzysztof Gołata.

Okres kampanii wyborczej jest zdecydowanie zbyt krótki. Dla osób, które stawiają dopiero pierwsze kroki w polityce, dwumiesięczna kampania to zdecydowanie za mało czasu, by przekonać do siebie wyborców. Jak podkreśla ekspert UEP, kluczowe jest by swoją kampanię prowadzić przez cały okres między wyborami, a zatem przez 4 lata. Wówczas zwiększamy swoje szanse w kolejnych wyborach samorządowych.

Wtedy wyborcy zobaczą, że ten kandydat przyczynił się do utworzenia ścieżki rowerowej, remontu drogi, etc. Unikniemy wówczas sytuacji, gdy wyborcy w kampanii wyborczej (która zazwyczaj trwa ok. miesiąca) widzą kandydata po raz pierwszy. Wyborcy boją się zaryzykować i podczas głosowania najczęściej decydują się postawić znak przy znanej mu osobie - stwierdza ekspert Uniwersytetu Ekonomicznego.

Większości ludzi z tych plakatów wyborczych dzień czy dwa dni po wyborach już nie będzie. Część uzna, że jednak nie dla nich ta polityka i odsunie się od życia politycznego, a część stwierdzi, że wróci za 4 lata. I w tym tkwi największy problem kandydujących – podsumowuje dr Krzysztof Gołata.

Fot: Janusz Ludwiczak